Witajcie! chciałabym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat tej- naszej wspólnej- zresztą choroby. Wiem co, co niektórzy z Was czują, wiem, że są tutaj tacy, którzy przeglądają mnóstwo, mnóstwo stron internetowych wpisując hasła "Łupież pstry"; "jak go wyleczyć"; "Objawy, " itp.... Ja byłam jedną z nich- stąd może ktoś, kto kolejny raz wpisze tą frazę w wyszukiwarkę znajdzie i tą odpowiedź. Ale do sedna.... Byłam u kilku lekarzy dermatologów, jeden (NFZ)- ukłon dla niego za to, że poprawnie postawił diagnozę, jednak na wizycie kontrolnej....twierdząc, że zmiany są "niewielkie", odesłał mnie do domu z tabletkami..taak.. Przeciwświądowymi! Niestety... kolejka pacjentów przecież czeka na zewnątrz, (dlatego ważny jest dobry dermatolog, który Was prowadzi). Nie dało mi to spokoju, udałam się na wizytę prywatną, dlatego chciałam się z Wami podzielić kilkoma spostrzeżeniami na temat tej dermatozy, bo śmieszą mnie odpowiedzi niektórych ludzi.. Otóż łupież pstry to choroba spowodowana przez grzybki (na szczęście) takie, które uwielbiają TYLKO naskórek człowieka. Łupież pstry jest w BARDZO NIEWIELKIM stopniu zaraźliwy! (chciałabym napisać, że wcale nie jest zaraźliwy..ale niestety w : Solarium, przy wspólnym korzystaniu z ręczników, pożyczanie ubrań- możemy w ten sposób "zdobyć" grzybka). Znam przykład, że chorująca żona nigdy (kilka lat miała Łupież pstry) nie zaraziła męża. Mnie polecono wyprać wszystkie ubrania w trochę wyższej temperaturze.. ale nie wygotowywać wszystkiego! Pomyślcie! Nie możecie pozbyć się całkowicie wszystkich zarodników- Wyprać pościel, ubrania, bieliznę, swoje ręczniki! Umyć i zdezynfekować szczotkę do włosów - tak!! Nic więcej nie robiłam! Nie wiem czy wiecie, ale zarodniki są też w powietrzu- jak chcecie się przed tym chronić? Może wychodzić z
maseczką na twarzy? ;) Drugą sprawą jest leczenie (przeprowadzona kuracja do końca- wystawienie skóry na słońce PO TYM CZASIE kuracji i sprawdzenie czy się opala), nigdy nie przerywajcie kuracji tylko dlatego, że coś tam się poprawia, że coś tam jaśnieje! kuracja do końca i jak się uda grzybka pokonać to potem jeszcze profilaktyka- raz na jakiś czas- żeby nie wróciło (bo to lubi wracać). Musicie wiedzieć, że grzybek uwielbia waszą przepoconą skórę z tendencją do nadmiernego wydzielania łoju, dlatego noście przewiewne ubrania. Trzecia sprawa to taka, żebyście się obserwowali!! Dla tych, którzy zaczną leczenie szybko (przy jednej, trzech plamkach) jest większa szansa na wyleczenie, dermatolog mój nie zdziwił się, że ciężko jest wyleczyć się z rozległej grzybicy powierzchniowej..u ludzi, którzy przychodzą do niego w takim stanie, którzy zbagatelizowali 5 plamek- "bo przecież zniknie". Leczenie takich grzybic jest długotrwałe i wymaga cierpliwości! I najważniejsze co chciałabym Wam napisać- grzybek "wybiera "sobie osoby, które zainfekuje... Lubi osoby z nadmiernym łojotokiem a zwłaszcza takie o obniżonej odporności (mnie w ten sposób załatwił). Dlatego starajmy się ją stale podnosić. Nie załamujcie się! Starajcie się zająć czymś myśli, żeby stale o tym nie myśleć! Myśląc ciągle o tym zbyt mocno się przejmujecie, denerwujecie, stresujecie- a jak wiadomo stres bardzo negatywnie wpływa na stan naszego zdrowia! Na świecie jest wiele poważniejszych chorób!! Pamiętajcie o tym! A Wy powinniście prędzej czy później walkę z tym grzybkiem wygrać! Przepraszam za tak długi tekst ale może chociaż jednej osobie to pomoże! (P.S. ja wciąż z tym walczę, plamki po kuracji już z rok nie chcą się zrepigmentować, ale już się nie załamuje- leczę się dalej + inna dieta - mniej słodyczy, więcej warzyw, witamin- zwłaszcza duużo wit. C, herbatki z imbirem na podniesienie odporności, polecam też okłady z octu- to POMAGA naprawdę). Wiary! Da się normalnie z tym żyć (tylko trzeba pamiętać o higienie i profilaktyce- bo skoro raz do Was zawitał to znaczy, że macie/ mieliście coś co mu odpowiadało- choćby obniżoną odporność, żeby móc was podstępnie zaatakować). Powodzenia i trzymajcie się!