hej...
ja mam nawrót... po 5 latach
w wieku 14-15 lat leczyłam się pierwszy raz na
trądzik, wówczas przyjmowałam przez prawie rok tetracyklinę w jakiś mega dawkach + Isotrex żel i Zineryt (juz wtedy
dermatolog - prof - proponował *** ale moja mam nie wyraziła zgody na leczenie nim, a ja byłam osobą niepełnoletnią...). Zmiany stopniowo słabły, aż w końcu zniknęły całkowicie. Buźka była śliczna i gładka - odstawiliśmy antybiotyk. Liceum zaczęłam "piekna i gładka", ale już na jesieni II klasy LO zaczęły pojawiac się spowrotem drobne grudkowe zmiany... postanowiliśmy z rodzinką nie czekać na bardziej nasilony rozwój zmian i udaliśmy się ponownie do dermatologa - tym razem pan dr zaproponował też ***... i tym razem się zgodziliśmy...
co to sie działo

- brałam roac. jakieś 10 miesięcy... na poczatku w cholernie końskich dawkach...! z moich drobnych zmian grudkowych zrobiły się nagle masywne ropne wykwity, wszytsko się strasznie zaogniło,
skóra się bardzo wysuszała, była ścieńczała... po przetarciu twarzy ręcznikiem potrafiła zostawać na nim krew po pękniętych pod wpływem "szorstkości ręcznika" wypryskach... naparwdę masakra. Byłam przerażona, płacząca.. wyglądałam starsznie! dopiero po jakiś 6 miesiącach zmainy zaczęły trochę się łagodzić... aż w końcu tuż pzred wakacjami odstawilam lek całkiem.. wówczas faktycznie było dobrze, ba - nawet bardzo dobrze... wszytsko wygladało jak pupcia niemowlaka... wówczas jedyne co mi przechodzilo przez myśl to: warto było się tak przemęczyć póki jeszcze "jestem młoda"....
Teraz mam 22 lata i od jakiegoś 1,5 roku obserwuje stopniowy nawrót trądziku.. na początku szło to bardzo łągodnie, drobne zaskórniaki, grudeczki pojedyńcze pzry okazji miesiączki... ciagle - od skończenia kuracji - dbałam o buźkę jak o jajko, a mimo to zmiany zaczęły się nasilać... Teraz już wiem, że ot tak mi się to znowu nie cofnie... nie jest tak jak w czasie stosowania ***, ale nie jest to już błachostka...
...muszę znowu udać się do dermatologa

- zamierzam iść do tego samego który prowadził mnie na Roacc. (niech widzi, że SĄ NAWROTY) - niech teraz wymyśli dalej co ze mną zrobić... nie chciałabym wracać na *** ponownie

jest kilka ku temu powodów: 1. nie mam ochoty obserwować, jak moja już trądzikowa
twarz zamienia się znowu w coś monstrualnego, nie mam ochoty czuć tych wszytstkich bolesncyh zmian an twarzy, suchości ust, rąk... 2. nie mam chęci straszyć moich znajomych i pzryjaciół ze studiów, ba - pacjentów z oddziału (studiuje medycynę) moim wyglądem i nie mam ochoty ponownie odpowiadać na pytania pt. "Boże, co się dzieje z twoją twarzą?!" 3. moja medyczna wiedza odciąga mnie już od stosowania tego leku po raz wtóry, choć i wiem, że
dermatologia nie ma na trądzik zbyt wielu innych "skutecznych" alternatyw

4. w czasie stosowania leku powinnam zażywać antykoncepcję a niebzyt mi się do tego pali w momencie gdy wiem, że ten lek i tak wystarzcająco odbija się na narządach wewnętrzncyh... nie potrzeba mi do tego dokładać pigułek... 5. po skończeniu kuracji przez conajmneij 2 lata nie mozna zajść w ciążę... krótko mówiąc: nie chciałabym stawiać sobie teraz takiego ograniczenia... wprawdzie nie planuję dziecka JUŻ, ale kto wie co będzie za rok...
jednym slowem - mam wielki dylemat co odpwoiedzieć dermatologowi jak powie mi: "Pani Moniko, jedyne co mogę zaproponować to ***....
