Z
brodawkami płaskimi zmagam się od wiosny 2012 roku... Zaczęłam wtedy pracę w dużym sklepie odzieżowym, dosłownie po tygodniu na brodzie wyskoczyła mi dziwna narośl, byłam pewna, że to blizna po niedawnych problemach z cerą. Dziwna blizna rozrastała się, a ja wydawałam góry pieniędzy na środki złuszczające, cudowne kremy itp nie znając istoty problemu. Po pół roku a część brody była już pokryta brodawkami a ja pewna że to zwykłe blizny szalałam z peeligami różnego rodzaju.... Gdy nagle z dnia na dzień świństwo rozsiało mi się dosłownie na całą twarz a ja wpadłam w głęboką depresję, nie mogąc nijak sobie poradzić z problemem, zapisałam się wreszcie do dermatologa. Gdy usłyszałam słowo "brodawki" byłam zszokowana i załamana jednocześnie. Wg lekarza złapałam to od pieniędzy, lub podczas typowych w odzieżówce sytuacji, typu pomoc klientce w zapięciu sukienki. Zawsze miałam niską odporność, skłonność do skórnych pokrzywek i brałam sporo leków na alergię. Krótko po diagnozie i zgłębieniu tematu wirusa udałam się na wypalanie brodawek laserem co2. W tym czasie a było to zimą 2014 brodawek było już tak wiele na całej twarzy i szyi, że zabieg trwał bardzo długo i kosztował mnie tysiąc złotych... Dwa tygodnie katorgi z podziurawioną, pełną ran i strupów twarzą zamknięta w domu, walczyłam z załamaniem tłumacząc sobie, że tak jak zapewniał mnie chirurg, to jedyna i najlepsza metoda, że teraz już zawsze moja twarz będzie wolna od tych paskudztw i warto było, bo już nigdy więcej... Już miesiąc po zabiegu zobaczyłam na twarzy pierwszą brodawkę. Kupiłam przez internet koncentrat jaskółczego ziela, ukraińskie ampułki, służące typowo do usuwania brodawek. Jedna kropla tego preparatu powodowała efekt identyczny jak po laserze, w miejscu brodawki tworzyła się krwawa rana, goiła się prawie 2 tyg, zmieniała w paskudny, wystający strup. Jednak po wygojeniu nie było śladu. W tym czasie brodawek było już kilka, traktowałam je owymi kroplami i znów męczyłam się z naprawdę okropnym wyglądem, paskudnymi ranami na twarzy. Wreszcie w miejscach, gdzie krople usunęły brodawkę zaczęły wyrastać kolejne. Nie jestem w stanie opisać tego ogromu rozczarowania i bezsilności. Obecnie moja twarz choć nie używam już żadnych peelingów i wygląda niemal tak samo jak przed zabiegiem. W międzyczasie zaczytywałam się w internetowych forach i zaopatrzyłam się w osławione algi. Kilka miesięcy regularnego picia wody i smarowania nimi twarzy nie przyniosły nawet minimalnej poprawy. Następnie kupiłam tabletki z boczniaka Remasacaps, które też wielu osobom pomogły. Znów nawet minimalnej poprawy. Od grudnia łykam regularnie tran w postaci najpierw Ecomeru, od jakiegoś czasu Iskial, biorę Chela Cynk, multiwitaminę , właśnie skończyłam drugie opakowanie Groprinosinu w którego działanie antywirusowe tak mocno wierzyłam. Nie choruję, nie łapie mnie grypa a jednak na twarzy żadnych zmian na lepsze. Dodatkowo również od grudnia smaruję brodawki Zorakiem, dodam że mocniejszą jego wersją. Poza łuszczącą się na brodzie skórą także nie widzę znaczących efektów. Obecnie brodawki najmocniej umiejscowiły się u mnie na brodzie i żuchwie, pojedyncze i coraz to nowe są na policzkach, łukach brwiowych i największe na czole, które jest nimi dosłownie usiane. Załamuje mnie fakt, że trzy sztuki odkryłam ostatnio na ręce, dwie na obojczyku i za uchem a nawet na boku nosa. Te na czole od jakiegoś miesiąca zaczęły ciemnieć i są jasno-brązowe co przy ich namnożeniu powoduje, że nawet najgrubsza warstwa makijażu ich nie ukryje, choć i tak wszystkie widoczne są pod światło. Chwilami dopada mnie już całkowite załamanie, to cholerstwo to dla mnie tak wielki kompleks że nie mam ochoty wychodzić między ludzi, a mam niestety taką pracę, że muszę być "na pokaz" nieustannie. Podczas każdej rozmowy z kimkolwiek mam wrażenie, że rozmówca przygląda się mojej skórze i myśli co mi dolega... Nadal staram się wierzyć, że da się to pokonać, że znajdę sposób, który wreszcie mi pomoże. Nie da się opisać jak to przekleństwo wpływa negatywnie na życie zarażonych osób, jaką depresję powoduje i jaki to stres, kiedy problem wciąż narasta a człowiek czuje się tak bezradny i nic nie pomaga :(