Ja stosowałem krem z 5% roztworem permetryny, ale domowej roboty. Raz trzy tygodnie, po miesiącu kolejne 3 tygodnie i po miesiącu kolejne trzy tygodnie, bo nie pomagało... Oczywiście pranie pościeli, ubrań, dezynfekcja domu, wyjazdy, żeby samo zdechło, dosmarowania po tygodniu na wszelki wypadek itp. I przeszło, tyle że znów na miesiąc, a teraz znowu swędzi miejscowo, w nocy sypiam normalnie, ale jak podrapię to nie przestaje swędzieć. Od kilku dni mam krostki, pojedyncze, rozsiane na lewej ręce i trochę na udzie. Ale tam gdzie krostki są to nawet tak nie swędzi... Swędzą dłonie, i inne miejsca, ale na nich nie ma krostek. Ciągle wmawiam sobie że to tylko podrażnienie, albo na tle nerwowym, jednak obawiam się że mam kontakt z zainfekowaną osobą, która mówiła że leczy się tak jak ja i twierdzi że nic jej już nie doskwiera, nie swędzi i nie pojawiają się nowe zmiany skórne. Paranoja mi już przeszła, nie mam na nią siły po półrocznej walce. W sumie ten świąd mi się nie nasilał jakoś szczególnie w nocy, nie było też wyraźnnych kanalików, nie gromadziło mi się to w jednym miejscu, nie wyglądało jak objawy świerzbu ze zdjęć internetowych, ale dermatolog nie miał wątpliwości że to to. Wiem że swędzieć może długo, ale krosty się nie powinny chyba robić. Milo , jesteś tu? Chyba że kto inny może pomóc, ale jakoś osoby w pełni wyleczone, tak po przynajmniej kilku miesiącach się na forach nie udzielają. Chyba że takich nie ma, a z dziadem trzeba się nauczyć żyć..?