Witam.
Nie wiem, co mam Wam powiedzieć... Mam wysypkę/pokrzywkę, o której tu piszecie od .... 1990r. Miałem 15 lat, gdy ją dostałem w wakacje '90. Teraz mam 37 lat i nic się nie zmieniło. 22 lata męki, zmiany zachowań, aby dostosować się choć trochę do choroby. Obserwuję też radykalną zmianę osobowości. Z bardzo energicznego młodzieńca staję się powoli cichym człowiekiem w cieniu, chcącym tylko nie dopuścić do objawów, które są druzgocące w skutkach. Skutki są dalece bardziej zaawansowane, niż mogłoby się wydawać. Doprowadziły mnie do poczucia wstydu (szczególnie gdy byłem młodszy), zmiany przyzwyczajeń, rezygnacji z większości sportów. W środku mnie buzuje, bo jestem nadal cholerykiem i niespokojnym duchem, ale na zewnątrz muszę zachować spokój, bo czasem gwałtowny ruch, śmiech, bieg, zabawa, taniec wywołują tę dotkliwą zmianę, do której od 22 lat nie mogę się przyzwyczaić i jej zaakceptować.
Jest też pozytywna (chyba) rzecz w tym wszystkim: nauczyłem się panować nad sobą, nad moimi nerwami, emocjami. Jestem rzeczywiście spokojniejszy... Ale co to za życie...? Nie chcę być spokojny!