Cześć!
Wiem, że pełno jest tutaj takich wątków ale mam nadzieje, że mi doradzicie. Mam 20 lat, od 13 roku życia walcze z trądzikiem. Na początku była tragedia, torbiele na polikach, ropne zmiany, milony =maści, robionych na zamówienie toników - dosłownie nic nie dawało rezultatów. Zdecydowałam się wtedy na aksotret, czyli ***. Był 2012 rok, efekty były super, miałam dawkę 40 mg, byłam bardzo zadowolona z rezultatow mimo kompletnego wysuszenia skóry. Byłam tedy w 2 klasie gimnazjum, *** brałam do połowy 3 klasy, czyli około 10 miesięcy. Trądzik niestety wrócił po roku, nie był aż tak nasilony ale coś zaczęło pojawiać się na skórze. W między czasie w 1 liceum wylądowałam w szpitalu z bólem brzucha ( wspomnę, że boleści brzucha towarzyszyły mi od dzieciństwa , często lądowałam z mama na sorze jednak zwalano to na stres (pf!)). W końcu trafiłam na oddział gastrologiczny gdzie przeprowadzono mi serię badań w tym gastroskopię i kolonoskopię. Wyszła grzybica dwunastnicy, zapalenie 2 stopnia przewodu pokarmowego, żołądka i jelit. Dostałam leki, po których znacznie się poprawiło, szczególnie ustąpiły bóle brzucha.
I tak ciułałam się z tą skórą przez całe liceum, raz było lepiej raz gorzej jednak ciągle nie byłam zadowolona.. ciągłe kwasy, maski u dermatologa, antybiotyki nic nie dawały. Problem zaognił się w zeszłym roku po maturze... wyglądałam potwornie, pełno czerwonych kropek. Zaznaczę, że matura była w maju a ja w lutym zrobiłam wszystkie badania hormonalne które wyszły idealnie i byłam od tamtej pory na tabletkach antykoncepcyjnych, które MIAŁY pomóc. Niestety oprócz zatrzymania wody w organizmie i ciągłego puchnięcia nie zauważyłam ŻADNEJ pozytywnej zmiany jeżeli chodzi o cerę.
Skończyło się u dermatologa kolejną terapią *** (2017rok) skuszona zapewnieniami, że lek działa już lepiej, mniejsze skutki uboczne. Efekty były genialne, byłam bardzo zadowolona, brak łez, a co za komfort psychiczny! Jestem aktualnie 3 miesiące po odstawieniu i 1,5 miesiąca temu wszystko wróciło. Wysyp na czole i policzkach. Dziewczyny jestem załamana, nie zamierzam ponownie truć się antybiotykami, zaczęłam więcej o tym czytać, nie chce pójść na łatwiznę. Wzięłam więc pod lupę swoja dietę, tydzień temu zaczęłam ziołową kurację immunologiczną na odporność od fitoterapeutki. Wykluczyłam całkowicie nabiał w połowie lipca, były efekty, naprawdę wszystko się złagodziło aż do 27 lipca, impreza rodzinna, makaron z parmezanem, kawałek sernika i kruszonki. WIeczorem kiedy zmyłam makijaż bylam w szoku i całą noc płakałam mojemu chlopakowi w ramię.. całe policzki pokryte były czerwonymi kropkami. Co myślicie o badaniach na nietolerancję?
Aktualnie wciąż nie jem nabiału a jednak wczoraj ponownie cos mnie uczuliło.. nie wiem czy to gluten, czy kukurydza a moze wprowadzony w tym tygodniu hummus.. niby mam podstawy aby zrobić te badania przez swoje przygody gastrologiczne ale czy one na pewno oddadzą rzeczywisty wpływ pokarmu na organizm? Chciałam zrobić na 44 alergeny a to juz koszt rzędu 500 zł dlatego nie chce wyrzucić pieniędzy w błoto
Uważam, że musi być jeszcze jakiś alergen bo mimo odstawienia baiału miesiąc temu skóra nie jest idealna, a kaszka z czoła nie zniknęła