Witam serdecznie,
12.04 2008 (idealnie w terminie) urodziłam synka-Wiktorka, okaz zdrowia 3600g wagi, 58cm długości, 10pkt w skali Appgar. Na rączce miał tylko lekkie zaczerwienienie, wyglądające jak trzy siniaczki, później jak kilka połączonych pękniętych naczynek krwionośnych. Oglądali go lekarze w szpitalu, położne, później pediatra... Wszyscy mówili żeby się tym w ogóle nie przejmować, bo to samo zniknie. Więc się nie przejmowałam, jednak od niedawna, zauważyłam, że plamki zrobiły się bardziej czerwone i powiększone. Poszliśmy na konsultację dermatologiczną i usłyszeliśmy to samo-nie przejmować się, samo zejdzie. Poradzono nam tylko nawilżanie tego miejsca, unikanie słońca i lekkie uciskanie, które podobno przyspiesza proces wchłaniania. Nie dawało mi to jednak spokoju, szczególnie, że dwie plamki połączyły się w jedną dużą i zrobiły się wypukłe, jakby nabrzmiałe o intensywnie ciemno-czerwonym kolorze. Pytałam wszystkich znajomych lekarzy, wszyscy bagatelizowali. Dopiero jedna Pani pediatra powiedziała mi wczoraj, że jeżeli naczyniak się powiększa, uwypukla i zmienia to znaczy, że jest czynny. Poleciła zdobycie skierowania na konsultację chirurgiczną i rezonans, uzasadniając, że może być to jakaś choroba naczyniakowatość (czy coś takiego) która oznacza, że tych naczyniaków może być więcej, tylko nieujawnionych, albo co gorsza mogą znajdować się na organach wewnętrznych. Szczerze powiem, że umieram ze strachu o moje maleństwo :( Proszę mi powiedzieć czy to może być aż tak groźne?