Moja historia choroby wyglądała tak :
jakieś 4 lata temu zdrapałam "syfka" na brodzie, syfek zaczął obierać i powiększył się, po nocy zrobiły się na wierzchu strupki przypominające "zsiadły" miód ...
oczywiście zdrapywałam je bo wyglądały koszmarnie a rankę ukrywałam pod makijażem, co jednak niewiele dawało bo z rany już sączyła się ropa smarowałam to ichtiolem, maścią cynkowa i innymi specyfikami ale rana powiększała się. Przestałam wychodzić z domu,a jak już musiałam to przyklejałam plaster, z każdym dniem coraz większy, aż w końcu zrobiła mi się druga rana wtedy kolega powiedział ze muszę iść do dermatologa bo samo nie przejdzie. Pani doktor przepisała mi lek, tyle że nie pamiętam już nazwy, wiem że to była mała tubeczka antybiotyku (kosztowała ok 35zł). Poprawa nastąpiła już po 3 dniach.
Teraz znowu coś mi wyskoczyło pod nosem, jak wcześniej myślałam że to syfek... już drugiego dnia uświadomiłam sobie że to liszajec (po strupku) i od razu poleciałam do lekarza. Przepisano mi Klindacin T i jak na razie posmarowałam moją rankę raz. Zobaczymy jakie będą skutki... mam nadzieję że szybko przejdzie a przede wszystkim nie powiększy się jak kiedyś straszna choroba :/ a i jeszcze Pani Doktor powiedziała że zarazić tym można się pijąc np ze szklanki w lokalu... więc naprawdę radzę uważać. Pozdrawiam i zdrowia życzę